„Walc”

Ten wpis był dotąd czytany 1265 razy!

Podstępnie, znienacka, na palcach, cichutko
Powolutku, powoli, bez szmeru – jak duch
Futro gęste, Cętki, łap miękkie poduszki
Metr po metrze, przy ziemi, i… nagle buch

Skłębiły się ciała, iskry sypią błękitne
Trzeszczą kości łamane, a ten gejzer to krew
Oto szpony, pazury, kępki sierści i pióra
Pełen zębów i oczu wilczy rozwarł się pysk

Charczy gardziel pianą, skóra trzaska napięta
Struny ścięgien jak harfa pękają
Ten fortepian jest dziki, to fortepian szalony
Tylko walca bez przerwy by grał

Smutny skrzypek z Witebska stoi w górze na dachu
Fiołki serca wygrywa, skomlą nutki jak pies
Patrzy w dół przerażony, właśnie wypadł mu smyk
Brzęknęła rynna miedziana, w nucie wiatru jest wilk

A na dole orkiestra, siedzą w rzędach muzycy
Rytm zgubili z pośpiechu, blacha dzwoni jak bąk
Lecz fortepian nie słucha, to fortepian szalony
Tylko walca bez przerwy by grał

Oko tryska kobaltem w barwnym, pawim ogonie
Tańczą dziwne kobiety, suknie z ciałem złączone
Iryzują ogniście, na nich dżety jak liście
Nagie nogi, ramiona i pośladki różowe

W czerni, czarni tancerze obejmują ich talie
Iskry sypią spod butów, drinki piją złociste
Twarze w maskach ukryte, skąd się wzięli nikt nie wie
Z ciemnej przyszli ulicy – szare widma bez ust

Jak ćmy w koło wirują, błyszczą białe kołnierze
Już na gorsie koszuli karminowy jest znak
Przekreślone dwa serca, brzęknął nóż na parkiecie
Ale dalej się bawią, nocy groźni żołnierze

Gardziel charczy pianą, skóra trzaska napięta
Struny ścięgien jak harfa pękają
Ten fortepian jest dziki, to fortepian szalony
Tylko walca bez przerwy by grał