„Uszy Van Gogha” (fragment)

Ten wpis był dotąd czytany 1370 razy!

Wierszyk trafił w łapska ojca podczas jego prewencyjnych przeszukiwań pokoiku Grażki. Czynił to często, w absolutnej tajemnicy, żeby nie spłoszyć nieubłaganie zmierzającej w stronę dojrzałej kobiecości, dziesięcioletniej dziewczynki. Zdawał sobie sprawę, że jego córka jest bardzo inteligentna, tylko że ta jej mądrość i coraz większa samodzielność ma szatańskie korzenie. Tego był absolutnie pewny i za sprawą tejże pewności zaglądał do tornistra, szuflad, kieszeni, pod materac, do szafki nocnej, przeróżnych zakamarków i gdzie tylko spodziewał się odkryć namacalne dowody jej niewybaczalnej arogancji w myśleniu i postępowaniu. No i znalazł! Co to się potem działo, aż strach pisać…
W tym czasie ojciec stolarz i domowy inkwizytor w jednym, zaangażowany był w dochodowy interes: taniuchne, proste trumny, last minute, okazyjne kuszetki dla mniej zamożnych na podróż w nieznane.
Jedną z nich wciągnął na piętro do pokoju Grażki i nie przebierając w słowach zmusił ją, żeby się w niej położyła! Potem nakrył wiekiem, zabił czterema gwoździami i nie zważając na płacz ani protesty przerażonej matki, walił pięścią w wezgłowie trumny.
– Będziesz tak długo leżeć tam, mała dziwko – wrzeszczał – póki nie zrozumiesz swojego grzechu, bękarcie jeden! Boga przeprosisz i tydzień na dupie posiedzisz w domu, aż spokorniejesz, gówniaro! Już ja cię wykieruję na ludzi! – miotał się po pokoju, krzyczał, sapał i przeklinał, a szlochającej matce podetknął pod nos zaciśniętą pięść – Nie wkurwiaj mnie, bo zaraz wpieprzę cię do takiej samej skrzynki, idiotko! Nie widzisz stara pipo, co się z nią dzieje?! Jutro może być za późno! A wiesz może skąd się biorą kurwy, kobieto?! Z normalnych domów, z takich jak nasz! Rozumiesz kretynko?! I lepiej się zamknij, bo nie ręczę za siebie!
JUSTYN PIESZCZOTA! Ile razy Grażka wypowiadała w myślach imię i nazwisko ojca ogarniała ją rozpacz! Świat jest żałosny, bez sensu i tak przypadkowy we wszystkim co się na nim dzieje, jak przypadkowy i urągający boskiemu porządkowi rzeczy jest ten człowieczy wybryk natury noszący przesłodkie nazwisko – Pieszczota… Niesmaczny żart, kpina, szyderstwo!
Justyn brał matkę kiedy mu tylko w spodniach zagrało – a grało mu bezustannie. Okropne! Rano, w południe, kiedy matka gotowała i po obiedzie, kiedy prała i sprzątała, w czasie menstruacji i podczas choroby, w środku nocy i o brzasku! O każdej porze dnia i nocy! Zgroza!