Ten wpis był dotąd czytany 4369 razy!
Ulicę fastryguje echo wysokich obcasów
słoneczna pogoda znów idzie do pracy
na rzęsach marzenia maskuje maskara
na głazów cymbałach glissando rzeki
w meandrującej cembrowinie brzegów
żeglują stateczki pstrągów i kaczek
w doliny schodzi bogini zdroju
barwi cynobrem dachy pejzażu
budzi poezję w myśli foliałach
gotowa zatańczyć wzgórzami
w szaliku jodeł i świerków
z moim porannym cieniem
ulotnym parkietem tęczy
teatr pracowicie za kurtyną ciszy
rozwiesza w oknach repertuar światła
na wertykałach słoneczników
rozpasana wrażliwość sikor
co może się wydarzyć
podczas zbyt zajętego dnia
w jakiej chwili zatrzyma w nas
zegar pospieszny wehikuł
idąc za echem twoich kroków
wzdłuż ciemnego górskiego potoku
zgaduję co przyniesie kaskada
pędząc naprzeciw siwym liściem
jakie wiersze w szeptach gór
powietrze gęstnieje od miodowego światła
pośpiech przepada w hotelowej bramie
poranną chwilą zapisuję werset
pora prozy na śniadanie
potem pozwolę pogrzebać
przebudzonej muzie w sercu